Myślenie mężczyzn krąży wyraźnie przede wszystkim wokół władzy i seksu: obydwie te jakości są dla nich w gruncie rzeczy tym samym. Badania naukowe dowodzą, że przeciętny mężczyzna myśli o seksie sześć razy w ttągu godziny.
Ma to podobno także miejsce w czasie konferencji, gdy potężni mężczyźni łamią sobie głowy nad biegiem spraw tego świata. Można tylko domyślać jak ten napór i burza dają się pogodzić z rzekomotylko dla mężczyzn zarezerwowaną logiką i rzeczowością. Możliwe, że zachodzą tu też jakieś zależności biologiczne: seks nie jest dla mężczyzny czymś ograniczonym czasowo. Inaczej niż w przypadku zwierząt, ludzie nie mają okresu godowego, gdy samiczki sygnalizują swą zdolność zapłodnienia, a samce muszą staczać walki o możliwość zdobycia „atrakcyjnych kobiet". Kobieta zdolna jest wciąż nie tylko do stosunku seksualnego, ale także do odczuwania za jego przyczyną rozkoszy. A mężczyzna musi pilnie starać się o to, by umieścić w niej swe nasienie. Dzień w dzień, z godziny na godzinę odczuwa on tę potrzebę. Nie dla rozkoszy, lecz z tego powodu, że u „leniuchów seksualnych" kurczy się szansa na uzyskanie potomstwa. Ponieważ kobieta płodna jest zaledwie w ciągu kilku godzin cyklu, a do tego jej płodność - biologicznie rzecz ujmując - pozostaje w tajemnicy, mężczyzna musi teoretycznie bardzo się w łóżku „naharować". Nie wiemy, kiedy przodkowie człowieka rozwinęli zdolność utrzymywania stosunków seksualnych niezależnie od czasu. Zawsze, gdy mieli na to ochotę, a nie w określonych fazach, gdy zapłodnienie staje się najbardziej prawdopodobne. Długo jeszcze nie będzie można precyzyjnie wyliczyć, kiedy to następuje. Bezpośredni związek między stosunkami seksualnymi a rozmnażaniem jest co najmniej zawoalowany, a to z powodu męskiej pożądliwości, sterowanej przez centrum produkcji hormonów znajdujące się w mózgu. Permanentna gotowość seksualna stała się jedną z przesłanek łączenia się ludzi w pary (a tym samym romantycznej miłości). Ma to swój sens wobec długiego okresu wychowawczego ludzkiego potomstwa. „Utajniony" moment podziału jajeczka, pozostający tajemnicą dla męskiej płci, zmusił mężczyzn do jednożeń-stwa. Gdyby mężczyzna znał dokładny moment płodności, wówczas mógłby zapłodnić swą samiczkę, by następnie okazać zainteresowanie pozostałym damom. Wraz z powstawaniem społecznych struktur, systemów prawnych i zorganizowanych religii poddano rozkosz silnej reglamentacji, jak to już wielokrotnie stwierdziliśmy. Badania antropologiczne wykazały, że każdy postęp społeczny prowadzi do ściślejszej kontroli rozkoszy. Wierność staje się dla mężczyzn świadomą decyzją, tak na podstawie relacji mężczyzn twierdzi amerykańska psycholog Janice Halper: „Monogamia nie jest stanem naturalnym. Prowadzi ona do tłumienia popędu seksualnego (...) A mężczyźni mają w tym względzie większe wymagania niż kobiety. To bardzo proste". Mężczyźni określają swą wartość rynkową poprzez kobiety, dla których stanowią obiekt pożądania: „Jeśli chce mnie piękna kobieta, wówczas jestem w porządku!". Wielu mężczyzn dlatego uprawia seks z wieloma kobietami „(...) i nie oznacza to nic innego, jak posiadanie dwu pięknych samochodów. Ani mniej, ani więcej". Seks jest więc dla mężczyzny wartością nadrzędną, gdyż trwa w nim jeszcze mocny atawizm łowiecki. Czuje zwierzęcy pociąg do kobiet okazujących zainteresowanie 1 Podatność, chce je też - w celu kopulacji - do siebie przykazać. Niedostępność kobiety wyzwala jego instynkt łowiecki: śledzi ją, stara się o nią, zaleca się - najbardziej skutecznymi środkami: romantyczną uczuciowością, kwiatami, prezentami, gorącymi zaklęciami miłosnymi i głębokimi westchnieniami. Jego silne zainteresowanie trwa aż do momentu w którym nie posiądzie on kobiety. Gdy ona odda mu się z miłością, wówczas kończą się często piękne uczucia Podczas gdy kobieta dopiero teraz zaczyna słowem wyrażać swą miłość, działając tym samym mężczyźnie na nerwy, on zadowolony i pewny siebie spoczywa na laurach. Podczas gdy mężczyzna osiąga zadowolenie w czystym seksie, seks dla kobiety staje się niejako środkiem płatniczym za bezpieczeństwo życiowe, zapewniane przez mężczyznę. W ten sposób nasze prababki zapewniały egzystencję sobie i swoim dzieciom. Jeszcze wśród nas odnajdziemy mnóstwo śladów tej zależności. Kobieta chce się zatem podobać mężczyźnie po to, by ten ją wybrał. Choć tylko kilku mężczyzn zapewniłoby trwałość gatunku ludzkiego, każdy mężczyzna pragnie mieć własną „samiczkę", a najlepiej od razu kilka. Kobieta więc musi sama sobie pomagać w sytuacjach, gdy - kierując się aktualnie obowiązującym ideałem piękna - nie wydaje się sobie wystarczająco atrakcyjna. Dobór seksualny odbywa się zatem według kryterium wartości rynkowej w porównaniu z konkurentkami. Zależność kobiety od męskiego gustu w procesie rozmnażania się jest zatem odwróceniem historycznych uwarunkowań. Kobiety zatem przyzwyczaiły się na jakimś etapie historycznego rozwoju do prawie maniakalnego zajmowania się swoją powierzchownością, gdyż gwarancją ich wartości rynkowej stawała się jedynie zewnętrzna doskonałość. Despotyzm ideału piękna towarzyszy kobietom już tak długo, że z trudem byłyby zdolne, by temu uwanicowanemu aktualnością ideałowi przeciwstawić jakąś łasną prawdę. Dotyczy to również kobiet współczesnych, samodzielnych i zaangażowanych.Mężczyźni wysoko cenią kobiecość, ponieważ na jej tle mogą wydawać się bardziej męscy. Mogą wówczas czuć się silniejsi, mądrzejsi i bardziej kompetentni, nie zagrożeni mogą swobodniej odetchnąć. Piękne kobiety są przedmiotem męskiej dumy, czymś, co ich zdobi, co opłaca się ustrzelić. Już choćby po to tylko, by roztrąbić na cały świat: w moim przypadku seks połączony jest z pięknem! Mężczyźni osiągają władzę dzięki karierze i pracy, kobiety rzucają na szalę swą urodę, swe ciało. Pomaga im w tym zakorzeniona wiara, że ich ciało jest „z natury" piękniejsze od ciała męskiego. Podobnie jak jej seksualizm „lepszy" jest niż jego. Twierdzą tak zwłaszcza piękne kobiety. Kobiety przywiązują więc wielką wagę do wyglądu zewnętrznego, udoskonalając go przy użyciu wszelakich środków. Zgodnie z tą logiką, żony mężczyzn, którzy zrobili karierę, większą część swego dnia poświęcają na zabiegi kosmetyczne i pielęgnację ciała.Oto sąd psychologa Warrena Farrella: „Jeśli kobiety w swym dążeniu do związania się stawiają na pierwszym miejscu własną urodę, zachowując jednocześnie seksualny dystans; jeśli mężczyźni dążą do uprawiania seksu z możliwie najpiękniejszymi kobietami, to mamy do czynienia z doskonałą symbiozą nieudaczników. Akurat najpiękniejsze kobiety będą czuły się sprowadzone do poziomu przedmiotu - ponieważ nim będą! A wówczas zamkną się one na seks". Mężczyzna skazany jest na mękę romantycznych uczuć tak długo, jak długo nie wie on jeszcze, czy robią one na kobiecie jakieś wrażenie. A jednak mężczyźni „pocący" na kobiety i kobiety grające z mężczyznami „w kotka i myszkę" zdają się kontynuować prastarą, nie-modną dziś i nieludzką grę, która raczej staje na przeszkodzie do prawdziwego partnerstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz